"Jedno z najgłupszych ograniczeń". Wolnościowcy apelują do rządu
W czwartek podczas konferencji prasowej prezes Wolnościowców poseł Artur Dziambor oraz przewodniczący klubu poselskiego Konfederacji Jakub Kulesza tłumaczyli, dlaczego sprzeciwiają się wspomnianej regulacji.
Kulesza: Zakaz handlu w niedzielę nie ma uzasadnienia
– Odkąd ten zakaz został wprowadzany, jest on regularnie omijany na wszelkie możliwe sposoby przez różne sklepy, sieci spożywcze itd. Jest to jeden z argumentów, dlaczego ten zakaz jest absurdalny. Nie ma on żadnego uzasadnienia od strony religijnej (…) Nie ma też uzasadnienia ze względów propracowniczych, ponieważ ten zakaz przede wszystkim karze tysiące pracowników, którzy chcieli pracować w niedziele. Chodzi np. o studentów, którzy mogą pracować i dorabiać sobie w soboty i niedziele, ponieważ w ciągu tygodnia uczęszczają na studia – mówił Jakub Kulesza.
Polityk powiedział, że zakaz nie ma również żadnego uzasadnienia gospodarczego. Przekonywał też, że praktyka pokazała brak korzyści dla małych i średnich sklepów, a zysk dla dużych, które m.in. potrafią ten zakaz skutecznie obchodzić. Podał w tym kontekście przykład Biedronki, które będą działać jako placówki medyczne lub jako czytelnie. Kulesza wskazał, że mali przedsiębiorcy nie są w stanie tego zrobić.
– Jako polityk nie mam prawa mówić obywatelom, co powinni, a czego nie powinni robić w niedzielę. Niektórzy wolą odpoczywać, inni wolą iść do sklepu, a jeszcze inni wolą pracować. Politycy nie są od tego, żeby regulować takie sprawy bez względu na pretekst – powiedział Kulesza. Dodał, że na zakupy w niedzielę chodzą nawet politycy, którzy ten zakaz wprowadzili.
Dziambor: Absurdalna regulacja
– Ten zakaz handlu w niedziele tak naprawdę powinien nazywać się zakazem robienia zakupów w wybranych sklepach wielkopowierzchniowych w niedziele, ponieważ właściwie tylko ci pod to podpadli, a teraz się okazuje, że jedna z sieci jest placówką pocztową, inna jest czytelnią, jeszcze inna za chwilkę będzie placówką zdrowotną. I tak dalej będziemy tak sobie szli, aż do momentu, gdy właściwie wszystkim uda się uciec jakoś przed tym absurdalnym zakazem – powiedział Artur Dziambor.
– Już teraz widać, że na tym zakazie mało kto zyskał, z tych, którzy mieli zyskać. Mówiono o małych, rodzinnych sklepach. Przecież podstawą wprowadzenia tego zakazu z ominięciem tych małych rodzinnych sklepów było to, że właśnie wielkie międzynarodowe koncerny zabierają pieniądze małym rodzinnym sklepikom. Okazuje się, że wiele tych małych sklepików zakończyło swoją działalność, a wielkie sieci są w stanie uciec od tych ograniczeń.
Parlamentarzysta przekonywał, że tracą też konsumenci i gospodarka. – Ten ruch PiS był absurdalny. Nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego ani czysto ludzkiego – powiedział Dziambor.